Tabletki 50-ki trafiły mi się w okleinie orzechowej a więc śliczne, przyjechały z GB. Jak zobaczyłem te mini pudełka to zwątpiłem.
Przede wszystkim nie do tak zwanej muzy ani nędznych mp3 - jek bo obnażą bezlitośnie to dziadostwo.
Udało się, wreszcie mam to co chciałem. Postawiłem na podstawkach Atacama takie trzy rurowe wypełniłem piaskiem (90cm).
Reszta toru wymieniona poniżej. Kolumny ustawione są około metra od ścian bocznych 40 cm od ściany za nimi pod kątem około 25 stopni do środka w pokoju 18 m2.
Słucham gęstych plików Aiff waw lub muzyki ze Spotify lub rozgłośni internetowych swissjazz, classic itp.
Przede wszystkim nawet stare kolumny moje chyba 1998' muszą pograć jakiś tydzień żeby się ułożyły
z systemem a potem to już tylko czary i emocje.
Jak zrobi się wieczór to nawet słucham na 8.40 i jest pięknie, wykonawcy instrumenty namacalnie można zlokalizować. Najmocniejszą stroną Tablette są chyba damskie wokale lecz nie tylko.
Zawsze denerwowało mnie, że ktoś musi mnie słyszeć ale nie tym razem. Tablette zapewniły mi komfort. Grają tak, że nawet słychać na jakim wzmacniaczu ktoś tam gra, jakie blachy przy perkusji.
Po prostu niesamowite konstrukcje. Gdziekolwiek teraz coś usłyszę wszystko wydaje mi się jakieś podbarwione, złe rozlazłe basy, stereofonia sztuczna no i trzeba zrobić głośno, żeby coś się zaczęło dziać.
Właśnie podczas pisania słucham tego http://open.spotify.com/track/0cVyz8VX7aS5KASXaHX9DP i jest cudownie.
Na koniec powiem, że po trzech tygodniach już nie mogłem bez nich żyć. Choć będę jeszcze kombinował z cinch-cinch.